
Śpiewamy. Razem z całą masą innych chórów.
Wszyscy są bardzo podekscytowani, a ja raczej bardzo zmęczona - więc na ekscytację nie mam już siły. (Nie wpisałam jej sobie do kalendarza;p)
A jak będzie, to się okaże. I wtedy wszystko Wam opowiem.

Brak oczekiwań to generalnie dobre podejście do życia jest. Miłe-zaskoczenie versus bez-szaleństwa.
Tak czy siak, będzie to one-in-a-lifetime experience.
Bo czyż to nie jest fantastyczne, że chociaż w towarzystwie 4tysięcy innych ludzików, to zaśpiewam na tej samej scenie, na której wcześniej swoje wielkie koncerty dawały gwiazdy takie jak Bon Jovi, Led Zeppelin, Eric Clapton, czy dla tych, co ich bardziej przekona: Spice Girls, Justin T. i Beyonce? ;D
Czy kiedyś jeszcze tam stanę? No nie sądzę. ;p
A zatem: hej przygodo! o2 areno, nadchodzimy :)

Wow, no...zatkało mnie, wow...
OdpowiedzUsuńNie pomyl chóru:)
A jak wrócisz i ochłoniesz, to zrób wpis na blogu (najlepiej po niemiecku:)i daj jakieś zdjęcie ze strzałką, w którym sektorze chóralnym trzeba Cię szukać:)
Wow, no...jeszcze mnie nie odetkało, wow...
Właśnie, wow! :)
OdpowiedzUsuń