poniedziałek, 14 grudnia 2009

Warsaw calling, że tak na opak to zatytuuję.

Dwanaście tygodni temu przyjechałam w zupełnie obce mi miejsce, usiadłam przy biurku, przy którym teraz siedzę, podłączyłam komputer i puściłam sobie Joni Mitchell. Both Sides Now.

Zaczęło się od Joni Mitchell i na niej się kończy. Siedzę prawie spakowana, za dwie i pół godziny wstanę i pojadę na lotnisko... Nie do wiary, że to już koniec semestru.
Pojechałam dziś do Londynu, pożegnać się z nim na ten rok.
Czy ja już kiedyś zwerbalizowałam tę myśl, że... Lubię Londyn.

Dziś bardziej niż kiedykolwiek wcześniej dotarło do mnie znaczenie drugiej części myśli Samuela Johnsona. ("When a man is tired of London he is tired of life; for there is in London all that life can afford.") Miasto takiej różnorodności, że nic nikogo nie dziwi. Miasto olbrzymich możliwości, jak się o nim mówi, nowy "Nowy York".
Zadomowiłam się trochę. Zaczynam mieć swoje ulubione miejsca, wspomnienia.
Myślę, że w styczniu będę tu wracać z otwartą głową. Skoro już jestem w "centrum świata";], niezależnie od tego co będzie w przyszłym roku, wykorzystam to. Wykorzystam to teraz. Mądrzej.



...stanęła przed wielką, oświetloną białymi lampkami choinką na Trafalgar Square, spojrzała w górę i pomyślała:
"do zobaczenia za rok, Londynie".

2 komentarze: