sobota, 5 grudnia 2009

Koncert Świąteczny numer jeden

Było niesamowicie. Było tak niesamowicie, że aż nie wiem od której strony ugryźć opis tego unikalnego wydarzenia (które powtórzymy jutro, więc przymiotnik właściwie nieadekwatny;p).

Koncert udał się... jak? No udał się po prostu. Wszystkim się podobało, a stojąc tam na "scenie" (czyli tak naprawdę przed ołtarzem w kaplicy;p), widząc tych wszystkich ludzi wstających w swoich ławkach i klaszczących do naszych piosenek, singing along.

Nie podejrzewałam, że zaśpiewanie kilku kawałków dla grupy ludzi może mi dać taką energię!!!

Niesamowite. Ciągle jestem pod wrażeniem.
Jakie to ciekawe, że nie potrafimy w pełni przewidzieć swoich reakcji. Nie wiedziałam, że jestem w stanie tak pozytywnie siebie zaskoczyć.

Pozwolę sobie zakończyć cytatem z mojej koleżanki: "dlaczego nie robimy tego codziennie?"
: )

2 komentarze:

  1. Niech ktoś to dziś nagra albo chociaż zdjęcia zrobi! :) Prześlij mi kurierem trochę tej pozytywnej energii :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, cieszę się -że Ty się cieszysz:)

    OdpowiedzUsuń