środa, 24 lutego 2010

À la recherche du temps perdu...

mam wyrzuty sumienia, że nie mam czasu napisać tego, co chciałabym napisać.
mam tu urwanie głowy. kocioł tak wielki, że czasem mam wrażenie, że nie dam rady.

zapisałam się na zajęcia z tanga argentyńskiego i to jest dla odmiany naprawdę super. wreszcie spełnia się TO moje marzenie (bo jeszcze cała masa innych rzeczy czeka na swoją kolej, a lista pomysłów ciągle rośnie;]). i na te półtorej godziny w tygodniu czekam przez następne 166godzin i 30 minut. bo ten czas na sali jest czasem dla mnie. i nikt, ale to nikt i nic tego nie zmieni. jestem pod takim wrażeniem tego tańca, tej pasji, tych nauczycieli, tego kursu, tych ludzi i swoich (ku jednak zaskoczeniu) umiejętności, że żaden okrojony opis nie jest w stanie tego wyrazić.
zajebongo.

źródło: www.tangomovement.com


zabrałam się też w końcu za ogarnianie moich przyszłorocznych studiów i muszę przyznać, że czeka mnie ciężki czas. ajj. jak zwykle nie lubię nic mówić, żeby nie zapeszyć i wszystko się jeszcze klaruje, ale mam teraz TYLE do zrobienia, że... mogę powiedzieć jedynie "chwalmy Tesco, że dowożą zakupy do domu, a mamę, że przysłała mi jakiś czas temu paczkę mega zapasów." jestem gotowa na wojnę. w przenośni ...i dosłownie. starcie z czasem czas zacząć. włączam tryb "kreatywnie", do tego codziennie pracuję (poza tą moją tango-sobotą). a strach pomyśleć, że coraz bliżej egzaminy, że zaległości z niemieckiego ciągle rosną, a... czy ja nie pisałam gdzieś na samym początku tego blogu, że to będzie łatwiejszy rok?

gdziekolwiek jestem, zawsze znajdę sobie milion zajęć. słowo "NUDA" nie istnieje w moim słowniku. istnieje natomiast "bezsenność", ale to już inna bajka...

2 komentarze:

  1. Czy to oznacza nowe aranżacje do freestajlu?

    OdpowiedzUsuń
  2. obawiam się, że musiałbyś też zaznajomić się z tematem, żeby mogło to wpłynąć na nasz freestyle ;)

    OdpowiedzUsuń