mam tu urwanie głowy. kocioł tak wielki, że czasem mam wrażenie, że nie dam rady.
zapisałam się na zajęcia z tanga argentyńskiego i to jest dla odmiany naprawdę super. wreszcie spełnia się TO moje marzenie (bo jeszcze cała masa innych rzeczy czeka na swoją kolej, a lista pomysłów ciągle rośnie;]). i na te półtorej godziny w tygodniu czekam przez następne 166godzin i 30 minut. bo ten czas na sali jest czasem dla mnie. i nikt, ale to nikt i nic tego nie zmieni. jestem pod takim wrażeniem tego tańca, tej pasji, tych nauczycieli, tego kursu, tych ludzi i swoich (ku jednak zaskoczeniu) umiejętności, że żaden okrojony opis nie jest w stanie tego wyrazić.
zajebongo.

zabrałam się też w końcu za ogarnianie moich przyszłorocznych studiów i muszę przyznać, że czeka mnie ciężki czas. ajj. jak zwykle nie lubię nic mówić, żeby nie zapeszyć i wszystko się jeszcze klaruje, ale mam teraz TYLE do zrobienia, że... mogę powiedzieć jedynie "chwalmy Tesco, że dowożą zakupy do domu, a mamę, że przysłała mi jakiś czas temu paczkę mega zapasów." jestem gotowa na wojnę. w przenośni ...i dosłownie. starcie z czasem czas zacząć. włączam tryb "kreatywnie", do tego codziennie pracuję (poza tą moją tango-sobotą). a strach pomyśleć, że coraz bliżej egzaminy, że zaległości z niemieckiego ciągle rosną, a... czy ja nie pisałam gdzieś na samym początku tego blogu, że to będzie łatwiejszy rok?
gdziekolwiek jestem, zawsze znajdę sobie milion zajęć. słowo "NUDA" nie istnieje w moim słowniku. istnieje natomiast "bezsenność", ale to już inna bajka...
Czy to oznacza nowe aranżacje do freestajlu?
OdpowiedzUsuńobawiam się, że musiałbyś też zaznajomić się z tematem, żeby mogło to wpłynąć na nasz freestyle ;)
OdpowiedzUsuń