ociągam się i ociągam. koniec.
o pracy słów kilka.
a w zasadzie o pracach.
Pierwsza praca, którą dostałam, to praca w hotelu. 25minut piechotą od mojego akademika. Hotel&spa, kilka gwiazdek tereszmere. Pozycje mają trzy - obsadzają zależnie od zapotrzebowania: bar staff, kelnerka & obsługa konferencji i bankietów. Są dwie zmiany. Zaczynam od obsługi konferencji i bankietów. W ten czwartek.
Co mi się najbardziej spodobało to duża elastyczność. Godzin do wzięcia mają dużo, ale brać nie trzeba, bo gdy nie wystarcza im własnych pracowników, to i tak zatrudniają dodatkowych przez agencje. Grafik ustalany co tydzień, więc można swobodnie powiedzieć "wyjeżdżam, teraz zmian nie biorę". (Nie ma żadnego minimum.) Co zaskutkowało moim kupieniem biletów. Od 14grudnia (wieczór) do 8 stycznia (rano) jestem teoretycznie w Polsce. A zatem dużo dłużej niż zakładałam przed przyjazdem tutaj. Co mnie cieszy niezmiernie. :)
Wkrótce potem dostałam drugą pracę. Serwowanie jedzonka w kafeterii na dole... w moim akademiku! Praca wręcz "w kapciach", częściej a krócej, więcej płatna i za każde przepracowane 10h płacą gratis za 11. :) Dlatego sytuacja zmieniła się o tyle, że na razie pracować będę głównie tutaj, na miejscu, a czasem - jak czas pozwoli, w weekendy czy cuś - zamierzam dorabiać sobie na zmianach w hotelu.
Teraz trochę papierkowej roboty i już całkiem niedługo zacznę zarabiać. Nareszcie. Bo kolejna rata za akademik zbliża się wielkimi krokami...
dziekuje:)
OdpowiedzUsuń