Wspólnie ze znajomymi oraz koleżanką tego pochodzenia na czele zrobiliśmy ognisko, były zimne ognie, a potem poszliśmy na pole puszczać fajerwerki. No tego się dziś nie spodziewałam:D Tu tyle rzeczy mnie zaskakuje... :)
Po południu natomiast spróbowałam swoich sił w... uwaga, uwaga!... wioślarstwie. :) Tak właśnie. I wychodzi na to, że jestem urodzoną wioślarką. (To pewnie dlatego, że to kolejny sport związany z wodą. :D) Chociaż, muszę przyznać, to wcale nie jest takie proste, na jakie wyglądało, kiedy w telewizji patrzyłam na drużyny Oxfordu i Cambridge ścigające się o trofeum. Ale z czasem będzie lepiej. :)
Tamiza, chłodne powietrze i dużo ruchów wiosłem sprawiły, że po treningu zapadłam w baaaardzo głęboki sen. Miała być krótka drzemka, ale po godzinie obudził mnie telefon. Mama. Byłam przekonana, że jest niedziela. Długo trwało zanim dotarło do mnie, że nie spałam 24godzin, tylko jedną, i że jeszcze cała niedziela przede mną :D kiedy zaczęłam coś niewyraźnie bablać o wioślarstwie kochana mamusia myślała, że jeszcze mi się coś śni. Ale przysięgam, to było na prawdę. :)
Zdjęcie poglądowe: ;]

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz