czwartek, 15 października 2009

taki sobie ot dzień

Job interview poszło najlepiej jak tylko mogło :) ...mam taką nadzieję. Przedstawiłam się z tej całkiem sensownej strony i chyba nawet trzymało się to kupy.;p W dodatku założyłam obcasy mimo dość długiego spaceru do i z hotelu... czego rezultaty pewnie poczuję jutro. Ale jak to mówią - first impressions last longer. :) A wszystko (mam czy nie mam pracę) wyjaśni się po induction day, kiedy wszyscy przyjdziemy na dzień próbny :)
Wszystkie grzeczne smerfy do tego czasu trzymają za mnie kciuki.

Odsprzedałam bilet na dzisiejszą imprezę na rzecz pub crawl w gronie Germanistów. A teraz przeliczam ile odcinków Dr.House'a zdążyłabym obejrzeć, gdybym po prostu nie wyszła z domu. Chyba z sześć. I'm an addict. ;D

Addict jest wyjątkowo zmęczony i śpiący, a że może fajnie by było nie ziewać jutro na filozofii, więc idę w kimono. :)
Szczególne pozdrowienia ślę dzisiaj Wojciaszkowi. ;) Nie pękaj panie-doktorze-to-be! :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz