
Byłam w wesołym miasteczku - zupełnie inny klimat niż w Polsce. Było tak... filmowo! Wszędzie światełka i z każdej większej atrakcji dochodziła muzyka :) ah no przefantastycznie było! I przejechałam się na największym "czymś" - ni to rollercoaster, ni karuzela, ale i wysoko było, i się kręciło, i do tyłu, i do przodu - jak taki młot trochę... piszczałam, że wow! :)
Nie zapominaj tylko o Indiana Jonesie w Disneylandzie :)
OdpowiedzUsuńPamiętam. Indiana Jones all over again wygrywa. Ale brak Disneylandu na pstryknięcie palcem zmusza do szukania innych rozwiązań ;)
OdpowiedzUsuń