czwartek, 20 maja 2010

Down with love

Natrafiłam dzisiaj na taki film, o którym aż tu muszę wspomnieć.
Nietrafnie zakwalifikowano go jako "komedię romantyczną". Chociaż w zasadzie i komedia i romantyczna, to jednak w zupełnie innym tych słów znaczeniu... ;)


Dlatego ja uważam, że porządny wielbiciel kina powinien go zobaczyć dla:

-wnętrz, strojów i kolorów lat 60.,
-nawiązań do wszystkich tych zbyt, zbyt... [brakuje mi słowa, ale jeśli Casablanca nie jest waszym ulubionym filmem, to wiecie o co chodzi] filmów z tamtych czasów,
-wesołych rozważań na temat różnic płci,
-prześmiewczego przedstawienia tematu bez spłycania sedna,
-muzyki Sinatry i Buble'a,
-poczucia humoru i sytuacyjnego banana na twarzy,
-zabawy z widzem i jego czasami jedno-ukierunkowanymi skojarzeniami (^^ tak, tak..),
-zmian akcentu Ewana McGregora,
-Nowego Jorku,
-kiczu [przedstawionego] bez kiczu! :D

Świetna zabawa. Polecam.


[edit: Casablanca to nie do końca te lata, ale ciągle nie mam tego słowa...]

3 komentarze:

  1. eee?
    Casablanca jest jednym z najlepszych filmów ever.

    OdpowiedzUsuń
  2. może kiedyś się przekonam.
    póki co nie trawię.

    OdpowiedzUsuń
  3. dżiiiiz.
    scena w barze.
    i całość.
    kocham ten film.
    :]

    OdpowiedzUsuń