Wczoraj miałam ostatni egzamin, po którym oficjalnie rozpoczęły się moje wakacje. Jak na ironię egzamin którego bałam się najbardziej(ustny niemiecki) przebiegł w przemiłej atmosferze, a nawet ze dwa razy śmialiśmy się w głos razem z egzaminatorami - jak to miło, że olśniło mnie podczas egzaminu i właśnie wtedy po raz pierwszy zaczęłam żartować po niemiecku(!). :)
Ulga, jaka przyszła zaraz po egzaminie była czymś bardzo przyjemnym, ale wraz z nią mój organizm przypomniał mi, że nie spałam całą noc i nie zjadłam śniadania. Uczciłam udane zakończenie sesji truskawkami na śniadanie, a krótką drzemkę ucięłam sobie w pociągu do... Oxfordu. :)
Wypad ten był miłym akcentem na zakończenie tego roku szkolnego, a także po trochu pożegnaniem, bo kolegi z którym tam pojechałam nie spotkam do czasu, aż któreś z nas zdecyduje się wybrać za Atlantyk...
Oxford jest piękny. Był piękny kiedy pojechałam tam pierwszy raz półtora roku temu, był piękny wczoraj i chyba nic już tego nie zmieni, że po prostu uwielbiam klimat tego miasta. Szczególnie okolice, w których znajduje się sporo koledży, bibliotek i innych uniwersyteckich budynków.
Widoki piękne, ludzie wydają się tacy mądrzy (może to już lekka przesada, ale tak działa moja percepcja TAM;D), ale cały wypad miał kilka punktów wartych uwagi.
-Blackwell.

To sieć księgarni oraz nazwa wydawnictwa, które wywodzi się z Oxfordu. Kiedy wchodzi się do ich głównej siedziby w centrum Oxfordu, nic nie wskazuje na to, że jest to duży sklep. Średniej wielkości, powiedziałabym nawet - mały - sklepik, w którym sprzedają książki, większość oczywiście o uniwersytecie lub atrakcjach miasteczka. Ot i wielkie mi halo. ALE. Kiedy zeszłam po schodach na dół... Mym oczom ukazała się najpiękniejsza księgarnia, jaką kiedykolwiek widziałam. Mają tam WSZYSTKO, czego dusza zapragnie, wszystko schowane jest w podziemiach, a schodząc po schodach po prostu czuje się zapach książek unoszący się w powietrzu (nie żartuję!).
Niesamowite miejsce.
źródło: Wikipedia-Oxfordzka orkiestra miała próbę w murach budynku, którego nazwy nie znam, a wygląda podobnie do większości budynków, które tam się znajdują.

Nie mogliśmy wejść do środka, ale i tak wszystko było słychać na zewnątrz. Słońce, piaskowe mury wnoszące się z każdej strony; robiliśmy zdjęcia na dziedzińcu. I chociaż nie mam pojęcia, co grali, nie rozpoznałam tego (szkoda, że nie było tam mojej mamy albo Krzyśka - pewnie by wiedzieli;p), to był to jakiś bardzo ciekawy rodzaj muzyki klasycznej. Było coś wyjątkowego w tym momencie. Ludzie przystawali, uśmiechy same przyklejały się do twarzy.
Niesamowite chwile.-Coś dla miłośników Harrego Pottera. Zwiedzając Ballioli College odkryliśmy, że to właśnie tam kręcono sceny w jadalni Hogwartu.

Śmieszne jest to, że odwiedzając to miejsce bardziej fascynuje nas to, że "to właśnie tam" siadali do stołu filmowi Harry, Ron i Hermiona, zamiast zauważyć, że ta sala w sobie, jako zabytek - jest po prostu piękna. Chociaż, skoro to zauważyłam, to może ja nie wpisuję się w tą zasadę.
A w filmie nie pokazują nam, że nad drzwiami znajdują się ooooolbrzymie organy, a w rogu kasa do płacenia za spożywane posiłku. To chyba popsułoby trochę klimat filmu;)
... Byłam w tym samym miejscu, w którym Oni wszyscy! Kilka lat temu skakałabym pod sufit ;D
...niesamowite. ;)
-W ramach przerwy od ciągłego chodzenia (nie spałam przecież całą noc!)

usiedliśmy sobie w przytulnej kafejce i zjedliśmy po angielskim specjale:
scone - coś w rodzaju słodkiej bułeczki podawanej z czymś w rodzaju masła i dżemem. Niby wielkie odkrycie to nie jest, ale smakowały...
niesamowicie smakowicie! ;p
-Na koniec weszliśmy na punkt widokowy, z którego jeszcze lepiej podziwiać można architekturę tego miasta. Najpierw dużo schodów, potem kolejne przypomnienie, że obserwują nas kamery CCTV (cała Wielka Brytania jest pod nadzorem tychże), aż w końcu naszym oczom ukazały się między innymi takie widoki...
...niesamowite, prawda? ;p
Wiem, że w tym poście jest sporo przesady, lecz wczorajszą wyprawę naprawdę wysoko sobie cenię. Przyszedł czas pożegnań, co dzień komuś mówię "good-bye", a to czasem wyrywa mi serce... po kawałeczku. Nie obchodzi mnie jak kiczowato to brzmi. Za rok nic już nie będzie takie samo. Będzie inaczej, przyjdą nowe zwyczaje i jestem z tym absolutnie pogodzona i raduje mnie myśl o nowych przygodach, ale z drugiej strony, to był naprawdę rok pełen wrażeń. I w pewnym sensie smutno mi na myśl, że się skończył.
Na zakończenie dodam tu swoje magiczne olśnienie, które przyszło do mnie chyba wczoraj właśnie. A może formowało się we mnie od jakiegoś już czasu...
Naszym życiem rządzi przypadek.
Chcemy, żeby było inaczej, wydaje nam się, że kontrolujemy swoje życia, a jednak. Jesteśmy w stanie kontrolować tylko jego małą część. Reszta to tylko...
niesamowite przypadki.