
jakie to paradoksalnie zabawne, że przytłacza mnie morze możliwości.
grzebię sobie w Internecie i snuję plany na przyszły rok. poszukuję, zastanawiam się, rozważam. i do tego jeżdżę palcem po mapie. może Niemcy? może Kanada? a co powiecie na Hiszpanię?
przede mną milion szans i tylko ode mnie zależy, jak je wykorzystam.
to tak pozytywne uczucie...
a jednak czasem nachodzi mnie myśl, że przecież nie mogę wiedzieć od której strony to ugryźć, żeby było najlepiej. kiedy możliwości jest tak wiele, od tego, co przeszukam dokładniej i na co się zdecyduję zależy cała moja przyszłość. gdzie znajdują się moi przyszli dobrzy znajomi?, przyjaciele?, miłości? od tego co wybiorę zależy prawie wszystko. prawie, bo przecież nie tylko otoczenie decyduje o tym, co się dzieje ze mną. taką przynajmniej mam nadzieję. że ja też mam swój udział w tym, kim się stanę - i mam też nadzieję, że ten udział nie jest ograniczony do wyboru szkoły i kraju.
przede mną cała masa czasochłonnych poszukiwań. przede mną jest to, czego pragnę.

Tak, tak, to prawda...Meble co prawda łatwiej, szybciej i mniej ryzykownie się ustawia, niż swoje osobiste plany:-), ale w życiu też dasz radę, wierzę w to mocno!!!!
OdpowiedzUsuńBy the way, niech żyje kokeshi:-)
prawda jest taka, że najwięcej zależy od nas. cała reszta to dodatek.
OdpowiedzUsuńpowodzenia z wyborem:) tylko wiesz, warto w pewnym momencie się zdecydować. na dłużej niż rok:)
widzimy się jutro:*
Widzimy się jutro! :) To się ustawimy nieźle :P
OdpowiedzUsuń...zapalili lampki....
OdpowiedzUsuń