Godzina 19. Za mną długi dzień projektowania na jednej uczelni, przede mną długa noc tłumaczenia.
I zapytała mnie dzisiaj Bianca jak ja to robię?
I survive., odpowiedziałam.
Odpowiedź, którą powinnam była dać przyszła do mnie po powrocie do domu.
Z siatami zakupów, wkurzona na niepozmywane naczynia i ciągle niezebrane gałęzie w ogródku, opadałam z sił.
I w takich momentach otwieram pocztę w nadziei, że sił mi przybędzie.
Czasem jest to e-mail od osoby, od której dawno nie słyszałam.
Czasem zadzwoni telefon po prostu miły.
A dzisiaj dostaję maila od działu Human Resources wielkiej międzynarodowej firmy designerskiej z prośbą, abym przesłała im swoje CV.
Internshipie, o internshipie,
Wiedniu, o Wiedniu,
już ja się o Ciebie postaram!
I już. Jeszcze tylko niebieski ser z czerwonymi winogronami (R.O.Z.K.O.S.Z.) i jestem gotowa na długie godziny tłumaczeń.
Ostatnio skończyłam o trzeciej nad ranem. Tym razem może pójdzie mi szybciej...
Let's see, shall we? :) :) :)
:*
OdpowiedzUsuńgratuluję.
ściskam bardzo.
wróciłam do domu po 15 godzinach od wyjścia i late night naukowym.
padnięta. ale.. szczęśliwa.
love our busy lives.
:*
Ale suuuuuper:):) gratuluję i cieszę się niezmiernie. Dla takich chwil warto niejedną siatę z zakupami wtaszczyć:)
OdpowiedzUsuń