2 października każdego roku dopada mnie to poczucie, że "dopiero co" skończyłam X lat, a tu już minęło pół roku.
Świętować pojechałam z Anią w kinie.
EAT PRAY LOVE.
Tytuł krzyczący z plakatów mnie zniechęcał, ale kiedy wpadłam na artykuł o tym, o czym film będzie, postanowiłam jednak go obejrzeć.
... i polecam. ("Wielki powrót Julii Roberts" ukazuje się pod polskim tytułem "jedz módl się kochaj".)
Film kolorowy, przyjemnie się ogląda, ale jednocześnie jest to jedna z niewielu prób Hollywoodu na zachęcenie widza do zmiany myślenia. Podoba mi się.
I z ciekawszych przemyśleń może jedno upublicznię.
W naszym fantastycznym nowoczesnym społeczeństwie, pełnym oczekiwań i pędzącym na złamanie karku coraz częściej odcinamy się od religii - nie wierząc w Boga, nie wierząc w kościół, chcąc żyć w zgodzie z sumieniem bez dyktowanych zasad z zewnątrz lub z braku czasu. Nie odcinamy się jednak od życia w poczuciu winy. I wydaje mi się, że nie jest to jakaś charakterystyka ogólnoświatowa, ale polska - wydaje mi się - jak najbardziej. Zabiegane elity, ludzie wykształceni, dążąc do "lepszego jutra", trącając o perfekcjonizm, ciągle coś sobie wyrzucają. I żyją z ciągłym poczuciem niższości, bo "tego nie udało mi się zrobić", "tamto mi nie wyszło" etc. etc. Za bardzo skupiamy się na tym, co złe (i to żadnym okryciem nie jest), ale przez to żyjemy w poczuciu winy.
Nie potrafimy SOBIE wybaczać.
Jest sobota wieczór. Miałam dzień wolny.
Wybaczam sobie, że nie dorosłam do wybujałego planu mojej wyobraźni i nie zrobiłam tego wszystkiego, co sobie zaplanowałam (a na czego zrobienie powinnam przeznaczyć co najmniej z tydzień wolnego;p).
I pójdę dziś spać bez poczucia winy, bo choć może bez wszystkich tłumaczeń, to z wzbogaconym duchem i z uśmiechem wątroby (obejrzycie film to zrozumiecie;]).
Dziś jestem mądrzejsza o dwadzieścia jeden i pół lat. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz