wtorek, 16 marca 2010

angielska pogoda

No właśnie. Angielska pogoda - co to w ogóle znaczy?
Pierwsze skojarzenia: mgła, deszcz, angielski gentleman chodzący w czarnym płaszczu i kapeluszu, z parasolką pod pachą...
Takie było moje wyobrażenie o angielskiej pogodzie zanim tu przyjechałam: szaro i ponuro.

Co się zmieniło?
Okazało się, że ten stereotyp jest tak bliski prawdy jak wielu po londyńskich ulicach chodzi panów w czarnych kapeluszach. Osobiście nie widziałam jeszcze żadnego. :D
Deszcz, owszem, zdarza się. Ale rzadko ulewny, raczej taki drobny, mżawkowy, który łatwo można zlekceważyć (no chyba że układało się loczki cały ranek, ale to nie moje zmartwienie;]). Kiedy za to pada mocniej, nikt nikogo nie zmusza do chodzenia na spacery!
A poza tym, to nie da się nie zauważyć, iż warunki pogodowe są tu dużo bardziej przyjazne (prze)życiu.

Piękna złota jesień zaczyna się tu dużo później niż w Polsce, przechodzi spokojniej, powoli wręcz, a złote liście zdobią drzewa tygodniami. Nasza "sławetna" Polska złota jesień może się schować, bo trwa kilka dni, po czym przychodzi takie zimno i wiatr, że po kilku dniach nic, poza mokrymi liśćmi na chodnikach, z niej nie zostaje.

Zima trwa kilka dni, a temperatura rzadko schodzi poniżej zera.

Po czym przychodzi wiosna. I znów mamy do czynienia z wiosną długą, którą można się upajać, wdychać, uśmiechać się do słońca.

Niezaprzeczalnym atutem tutejszej pogody jest jesień i wiosna... I brak zimy, której chyba już wszyscy w Polsce w tym momencie mają dość. Tutaj, dla odmiany, od kilku tygodni oglądamy dojrzewanie natury, po kolei zakwitają przebiśniegi, krokusy, stokrotki i cała masa innych kwiatków, których nazw zwyczajnie nie znam. A do tego słońce. Dużo słońca. Muzyka w uszach i na spacer!

Jest pięknie. Dziś 12stopni, słońce, jakieś żółte kwiatki na krzakach zaczęły pachnąć trochę jak konwalie. Aż się zatrzymałam :)

Nie wiem jak będzie z latem, będzie z pewnością chłodniejsze niż w Polsce, ale - powiem szczerze - za cenę tak łagodnego przezimowania jestem w stanie przeboleć brak upałów, które też potrafią być męczące. Zresztą bilety stąd do Barcelony takie tanie, że nic nie stoi na przeszkodzie wyskoczyć na kilka dni i się wygrzać.

Ot i życie w Londynie i okolicach. Myśl, że jak za 10dni wysiądę na lotnisku w Warszawie mogę znów spotkać się ze śniegiem trochę mnie przeraża. Może jakiś bunt czy szantaż poskutkuje? Zimo zła, jak nie zostawisz Polski w spokoju, to ja nie wracam!
Zobaczymy, czy zadziała ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz