piątek, 29 października 2010

mija czas...

Starzeję się.
Dojrzewam...

Mentalnie, psychicznie i duchowo zbliżam się do nieidealnego ideału człowieka który przez te wszystkie lata powstawał w mojej głowie.
I starzeję się. I dojrzewam...

Alkohol stoi w domu tygodniami nietknięty nawet, snu potrzeba mi więcej niż kiedyś. Z facetami krótka piłka. Wiem czego chcę.
Dobrze mi z tym.

Postarzałam się. Dojrzałam odrobinę więcej, ot tak.

środa, 27 października 2010

śmiertelnie poważna prognoza

departamentowi niemieckiego spodobało się chyba to, że jest najmniejszym z departamentów na wydziale nauki języków obcych i aby pielęgnować swoje miejsce w tym rankingu próbuje nas wszystkich wykończyć.

powolną śmiercią przez niekończące się tłumaczenia, artykuły i eseje któregoś razu wezNEM i zejdEM z tego świata.... o!

wtorek, 26 października 2010

trzy zdania

Tego co się ze mną dzieje nie da się opisać w trzech zdaniach, a na więcej nie mam czasu/siły, ale na wszystko przyjdzie czas.

A teraz jest bardzo kreatywnie i jest pełno wiary w siebie, i uśmiechu, i motyli... a fizyczne przeciwności losu takie jak to, że człowiek jednak musi spać staram się jakoś opanowywać. ;)

Na koniec próbka tego, co w niedzielę wzruszyło mnie do łez [koncert jako całość, bo ani youtube, ani pojedynczy utwór nie są w stanie stworzyć takich emocji].

http://www.youtube.com/watch?v=QYRaJD1o1Rg

sobota, 23 października 2010

mam najpiękniejsze życie ze wszystkich ludzi na całej Ziemii :)

i dziś to nie podlega dyskusji w ogóle i kropka :)

:)

środa, 20 października 2010

niecodzienny fotoreportaż dnia codziennego :)

Ostatnimi tygodniami jestem okropną przyjaciółką, koleżanką i dzieckiem zarazem. Nie odpisuję na większość wiadomości, które dostaję, albo piszę, że napiszę wkrótce, nie oddzwaniam, nie odzywam się, nie smsuję, nie piszę bloga. Słowem: nie mam czasu. No dobra, to są już trzy słowa ;)

I kiedy już już wydawało mi się, że prawie wszystko ogarnęłam i jestem ze wszystkim na bieżąco, to dziś się okazało, że nie. Dowalili mi taką pracę, że o dniu wolnym mogę w ten weekend zapomnieć. 1000słów z niemieckiego samo się nie napisze...

I tak jak normalnie mój pokój jest bardzo porządny, a w zasadzie wszystko ma swoje miejsce, tak dzisiaj w pośpiechu wyszłam na zajęcia zostawiając wszystko jak było. Kiedy wróciłam, rozejrzałam się po pokoju i stwierdziłam, że to w zasadzie daje niezły obraz tego, co się ze mną obecnie dzieje. Stąd chwyciłam aparat i szybko cyknęłam kilka zdjęć.

Dla tych wszystkich, o których pamiętam, ale do których nie mam za bardzo kiedy się odezwać, mały fotoreportaż:

Niemiecki w tym roku spędza mi sen z powiek. ONI OCIPIELI zadają nam tyle prac domowych, że żaden normalny człowiek studiujący wyłącznie niemiecki nie jest w stanie tego zrobić, a co dopiero ktoś kto robi dwa kierunki i jeszcze pracuje.

Chyba o tym będę pisała tę pracę-gigant. Czy na pewno to nie wiem, bo... nie miałam jeszcze czasu obejrzeć filmu...

Jako mój jedyny "czas dla siebie" chodzę dwa razy w tygodniu na pilates. Oł jes. :D

Robię wszystko co mogę, żeby załatwić sobie internshipy na przyszły rok.

To czytam.

To piję.

Tak odrabiam prace domowe (z uwzględnieniem ilości 'czasu wolnego', jakim dysponuję, bo pracy, zajęć oraz innych rzeczy TO DO tu nie znajdziecie).

Wybieram płytki, blaty i ścianki działowe do swojego projektu.

A to jest dla odmiany coś, czego nie robię. Nie otworzyłam jeszcze żelazka, które dostałam i dlatego ostatnio chodzę tylko w niegniotących się ubraniach, bo reszta czeka. Plus popsuł mi się ekspres do kawy. Bu.

I to by było na tyle. Ej-men.

poniedziałek, 18 października 2010

SOS

potrzebna mi nazwa dla mojego biura projektowego.

musi być chwytliwa i mieć międzynarodowe brzmienie (czyt. nie może być skomplikowana w wymowie w innych językach)

jakieś pomysły inne niż 'Catherine's design'?

niedziela, 17 października 2010

czy Ty to czytasz?

dlaczego się do mnie nie odzywasz?...

Kasia od Vikingów.

czwartek, 14 października 2010

światełko w tunelu

środa wieczór, czy noc to już?
widzę już światełko w tunelu, prześwity małe. w sensie wyłącznie pozytywnym!
na mojej głównej liście "TO DO" zostało mi - uwaga! serio policzyłam - tylko 26 pozycji :D teraz wygląda tak przejrzyście :D
są jeszcze co prawda pod-listy, ale dziś szklanka jest do połowy pełna. :D

w dodatku, poprosiłam o wolną niedzielę w pracy i... mam weekend całkowicie wolny od zajęć i pracy! jupiiii!
to się nie zdarza tak po prostu - to jest cud jakiś! :)

oho, coś jeszcze mi się przypomniało. 27. ale co tam, to i tak jest jedno wielkie neverending story ;)

P.S. [update] w piątek mam interview. trzymać kciuki proszę. i nie tylko za mnie proszę ;)

poniedziałek, 11 października 2010

Bo każdy dzień może być pierwszym dniem reszty Twojego życia. A przynajmniej półrocznego stażu marzeń ;)

Godzina 19. Za mną długi dzień projektowania na jednej uczelni, przede mną długa noc tłumaczenia.

I zapytała mnie dzisiaj Bianca jak ja to robię?
I survive., odpowiedziałam.

Odpowiedź, którą powinnam była dać przyszła do mnie po powrocie do domu.
Z siatami zakupów, wkurzona na niepozmywane naczynia i ciągle niezebrane gałęzie w ogródku, opadałam z sił.

I w takich momentach otwieram pocztę w nadziei, że sił mi przybędzie.
Czasem jest to e-mail od osoby, od której dawno nie słyszałam.
Czasem zadzwoni telefon po prostu miły.

A dzisiaj dostaję maila od działu Human Resources wielkiej międzynarodowej firmy designerskiej z prośbą, abym przesłała im swoje CV.

Internshipie, o internshipie,
Wiedniu, o Wiedniu,
już ja się o Ciebie postaram!

I już. Jeszcze tylko niebieski ser z czerwonymi winogronami (R.O.Z.K.O.S.Z.) i jestem gotowa na długie godziny tłumaczeń.
Ostatnio skończyłam o trzeciej nad ranem. Tym razem może pójdzie mi szybciej...
Let's see, shall we? :) :) :)

piątek, 8 października 2010

"If you think you can - you can. If you think you can't - you're right." ;)

niekończące się listy "to do" i kartka na biurku "siedź na dupie i rób!", jak również brak aktywności na blogu świadczą o tym, że jestem niemiłosiernie zajęta. nagromadziło się spraw do pozałatwiania i dochodzą nowe "niespodzianki", a do tego trzeba ogarniać dwa kierunki i pracę na bieżąco. chciałam to mam. a rezultatem jest chwilowo prze-prze-prze...[ziew]męczenie.

wewnętrzny imperatyw. do czwartku wieczór uporam się ze wszystkim na moich mnogich listach. choćby nie wiem co. w dodatku wtedy będę już pewnie po interview na nowe stanowisko. trzymajcie kciuki, bo może będzie "awans" ;)

...i wtedy nastanie jasność i zrobię sobie półtora dnia weekendu (za tydzień w piątek kończę o 13, a soboty mam 'wolne'). no. plan jest, więc do dzieła! :)

sobota, 2 października 2010

...i pół.

2 października każdego roku dopada mnie to poczucie, że "dopiero co" skończyłam X lat, a tu już minęło pół roku.

Świętować pojechałam z Anią w kinie.
EAT PRAY LOVE.
Tytuł krzyczący z plakatów mnie zniechęcał, ale kiedy wpadłam na artykuł o tym, o czym film będzie, postanowiłam jednak go obejrzeć.
... i polecam. ("Wielki powrót Julii Roberts" ukazuje się pod polskim tytułem "jedz módl się kochaj".)

Film kolorowy, przyjemnie się ogląda, ale jednocześnie jest to jedna z niewielu prób Hollywoodu na zachęcenie widza do zmiany myślenia. Podoba mi się.

I z ciekawszych przemyśleń może jedno upublicznię.
W naszym fantastycznym nowoczesnym społeczeństwie, pełnym oczekiwań i pędzącym na złamanie karku coraz częściej odcinamy się od religii - nie wierząc w Boga, nie wierząc w kościół, chcąc żyć w zgodzie z sumieniem bez dyktowanych zasad z zewnątrz lub z braku czasu. Nie odcinamy się jednak od życia w poczuciu winy. I wydaje mi się, że nie jest to jakaś charakterystyka ogólnoświatowa, ale polska - wydaje mi się - jak najbardziej. Zabiegane elity, ludzie wykształceni, dążąc do "lepszego jutra", trącając o perfekcjonizm, ciągle coś sobie wyrzucają. I żyją z ciągłym poczuciem niższości, bo "tego nie udało mi się zrobić", "tamto mi nie wyszło" etc. etc. Za bardzo skupiamy się na tym, co złe (i to żadnym okryciem nie jest), ale przez to żyjemy w poczuciu winy.
Nie potrafimy SOBIE wybaczać.

Jest sobota wieczór. Miałam dzień wolny.
Wybaczam sobie, że nie dorosłam do wybujałego planu mojej wyobraźni i nie zrobiłam tego wszystkiego, co sobie zaplanowałam (a na czego zrobienie powinnam przeznaczyć co najmniej z tydzień wolnego;p).

I pójdę dziś spać bez poczucia winy, bo choć może bez wszystkich tłumaczeń, to z wzbogaconym duchem i z uśmiechem wątroby (obejrzycie film to zrozumiecie;]).
Dziś jestem mądrzejsza o dwadzieścia jeden i pół lat. :)