Pogoda zdecydowanie się pogorszyła... W piątek nawet padało. Niestety, ominęła mnie ta atrakcja, bo deszcz trwa tu kilka minut...
Jednak, jak na ten klimat, opady były newsem dnia - szczególnie, że przybrały postać bryłek lodu...
Ciekawostka z życia hiszpańskiej służby zdrowia.
Ostatnimi czasy "zaprzyjaźniam się" z hiszpańskimi lekarzami. Raz dostałam wyznaczoną godzinę na 9:27, innym razem miałam pojawić się o 15:16. Ale humor hiszpańskiej służby zdrowia na tym się nie kończy. Kiedy weszłam do gabinetu Pan Doktor zdawał się być bardziej skupiony na poprawianiem moich błędów językowych (myśląc raczej o tym, żeby wytłumaczyć co mi jest, wchodząc powiedziałam np.normalne "dzień dobry", zamiast wersji której używa się po południu, a było już po trzeciej....(jak śmiałam!)), po czym przeszliśmy do nauki wymowy mojego imienia i nazwiska (ojojoj.), aż w końcu Pan Doktor stwierdził, że Katarzyna to jak Katarzyna Wielka, zapytał skąd jestem, po czym próbował mnie przekonać, że Katarzyna Wielka była Polką. Na co ja, że była Rosjanką. Na co Pan Doktor, że to było jeszcze "zanim Polska powstała". Zdecydowanie nie chciało mi się wchodzić w spory na temat rozbiorów oraz narodowości cesarzowej Rosji, kiedy na każdą wizytę przeznaczają (teoretycznie) 3 minuty....
W gabinecie spędziłam prawie pół godziny, po wyjściu pacjenci czekający na korytarzu dawali mi mordercze spojrzenia, ale najlepsze jest to, że poza tym, że Pan Doktor nie umie obsługiwać komputera oraz ma braki w historii, nie dowiedziałam się niczego.
Ot i wizyta u specjalisty.
Trawa zawsze wydaje się nam zieleńsza za płotem sąsiada, prawda? Czy oby na pewno?
Z służbą zdrowia mamy zdecydowanie różne doświadczenia... Mnie przebadali wzdłuż i wszerz. I to była naprawdę miła odmiana po Polsce.
OdpowiedzUsuńPamiętaj Kasiu, że zaraz obok swojego mieszkania masz bardzo przyjazdy budynek z napisem "tanatorio" :)